Gdy wyszli, ona złapała go za rękę. W drodze cały czas się
śmiali i żartowali z przechodniów. Nawet
nie zauważyli, że są już na miejscu. Ted szybko wyrwał swoją dłoń z uścisku i
podbiegł do bawiących się w piaskownicy dzieci. Jo usiadła na ławce tak, by
mieć dobry widok na swego podopiecznego, a także żeby móc posiedzieć na słońcu.
Założyła swoje białe przeciwsłoneczne Ray-Ban’y, wyjęła z torby książkę ”Diabeł
ubiera się u Prady”, którą może czytać non stop i zaczęła czytać. Nagle poczuła
czyjś wzrok na siebie, podniosłą głowę znad książki i zobaczyła, że ktoś nad
nią stoi.
- Mogę wiedzieć co robisz? – spytała grzecznie
- Przyglądam się pewnej damie i muszę przyznać, że jest ona
piękna- odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
Ona zaś poczuła, że zaczyna w niej się gotować. Nigdy nie
lubiła takich lowelasów. Taki tani chwyt na podryw. Myślała, że zaraz mu
wygarnie, ale powstrzymała się, ponieważ zobaczyła za jego plecami lekko
rozbawionego Ted’a
- Och naprawdę? Która jest taką szczęściarą? – spytała z
lekko wyczuwalną kpiną w głosie, patrząc mu w oczy.
-Właśnie stoję przed nią. Dasz się może zaprosić na kawę? –
spytał z nadzieją. Nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ podbiegł do nich stojący
niedaleko nich Ted.
- Kto to? – spytał i spojrzał na swoją opiekunkę. Ta wysłała
mu spojrzenie mówiące ‘Pomóż. Wymyśl coś’.
- Mam na imię… – zaczął, lecz chłopiec mu przerwał.
- Tak, tak nie ważne. W sumie to mnie to nie obchodzi. To co idziemy MAMUSIU. – zrobił
nacisk na ostatni wyraz – Jestem głodny – Jo wysłała mu wdzięczne spojrzenie,
za to nieproszony gość popatrzył na nich zdezorientowany.
- Ty masz dziecko!? Ile ty masz lat!? – spytał z dziwną miną
- To właściwie teraz nie powinno Ciebie obchodzić. –
odpowiedziała mu – Chodź skarbie – wzięła go za rękę i szybko zostawili za sobą
zaskoczonego chłopaka.
Gdy oddalili się na
bezpieczną odległość wybuchli nie pohamowanym śmiechem. Przechodnie patrzyli
się na nich jak na obłąkanych, ale oni się tym nie przejmowali.
- Widziałaś haha jego minę
haha jak haha powiedziałem do ciebie haha ‘mamusiu’ haha – spytał przez
śmiech, nie mogąc się uspokoić.
- To było świetne powinnam Cię częściej brać na spacery, byś
odganiał takich nieudolnych podrywaczy jak on.- powiedziała powoli się
uspakajając. – To co głodny? Idziemy do Nando’s?
- Wiesz, że Nando’s nigdy nie odmówię. Zwłaszcza takiej
‘pięknej damie’ – powiedział po czym znowu wybuchł śmiechem.
- Spokój. Ogarnij się, bo nie pójdziemy do Nando’s, a sama
coś ugotuję w domu. A tego byś nie chciał. – powiedziała wymachując na niego
palcem
- Weź, nie mów mi o twoich potrawach. Nadal pamiętam twoje
spaghetti. Ten rozgotowany makaron. Surowe mięso w sosie. Nie zmielone kawałki
pomidora. Na samą myśl robi mi się nie dobrze. – mówił ze skwaszoną miną. – To
co idziemy?
- Chodź, masz szczęście, że to prawie za rogiem, bo by mi
się nie chciało iść. – powiedziała, ten tylko spojrzał na nią i pokręcił głową
– No co? – zapytała
- Nic. Chodźmy.
Pokierowali się do najbliższego Nando’s i jak zwykle długo
zajęło im zamawianie, bo nie mogli się zdecydować, na co mają ochotę. Odebrali
zamówienie i pokierowali się do jedynego wolnego stolika w restauracji.