czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 2

Gdy wyszli, ona złapała go za rękę. W drodze cały czas się śmiali i żartowali z przechodniów.  Nawet nie zauważyli, że są już na miejscu. Ted szybko wyrwał swoją dłoń z uścisku i podbiegł do bawiących się w piaskownicy dzieci. Jo usiadła na ławce tak, by mieć dobry widok na swego podopiecznego, a także żeby móc posiedzieć na słońcu. Założyła swoje białe przeciwsłoneczne Ray-Ban’y, wyjęła z torby książkę ”Diabeł ubiera się u Prady”, którą może czytać non stop i zaczęła czytać. Nagle poczuła czyjś wzrok na siebie, podniosłą głowę znad książki i zobaczyła, że ktoś nad nią stoi.
- Mogę wiedzieć co robisz? – spytała grzecznie
- Przyglądam się pewnej damie i muszę przyznać, że jest ona piękna- odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
Ona zaś poczuła, że zaczyna w niej się gotować. Nigdy nie lubiła takich lowelasów. Taki tani chwyt na podryw. Myślała, że zaraz mu wygarnie, ale powstrzymała się, ponieważ zobaczyła za jego plecami lekko rozbawionego Ted’a
- Och naprawdę? Która jest taką szczęściarą? – spytała z lekko wyczuwalną kpiną w głosie, patrząc mu w oczy.
-Właśnie stoję przed nią. Dasz się może zaprosić na kawę? – spytał z nadzieją. Nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ podbiegł do nich stojący niedaleko nich Ted.
- Kto to? – spytał i spojrzał na swoją opiekunkę. Ta wysłała mu spojrzenie mówiące ‘Pomóż. Wymyśl coś’.
- Mam na imię… – zaczął, lecz chłopiec mu przerwał.
- Tak, tak nie ważne. W sumie to mnie to  nie obchodzi. To co idziemy MAMUSIU. – zrobił nacisk na ostatni wyraz – Jestem głodny – Jo wysłała mu wdzięczne spojrzenie, za to nieproszony gość popatrzył na nich zdezorientowany.
- Ty masz dziecko!? Ile ty masz lat!? – spytał z dziwną miną
- To właściwie teraz nie powinno Ciebie obchodzić. – odpowiedziała mu – Chodź skarbie – wzięła go za rękę i szybko zostawili za sobą zaskoczonego chłopaka.
 Gdy oddalili się na bezpieczną odległość wybuchli nie pohamowanym śmiechem. Przechodnie patrzyli się na nich jak na obłąkanych, ale oni się tym nie przejmowali.
- Widziałaś haha jego minę  haha jak haha powiedziałem do ciebie haha ‘mamusiu’ haha – spytał przez śmiech, nie mogąc się uspokoić.
- To było świetne powinnam Cię częściej brać na spacery, byś odganiał takich nieudolnych podrywaczy jak on.- powiedziała powoli się uspakajając. – To co głodny? Idziemy do Nando’s?
- Wiesz, że Nando’s nigdy nie odmówię. Zwłaszcza takiej ‘pięknej damie’ – powiedział po czym znowu wybuchł śmiechem.
- Spokój. Ogarnij się, bo nie pójdziemy do Nando’s, a sama coś ugotuję w domu. A tego byś nie chciał. – powiedziała wymachując na niego palcem
- Weź, nie mów mi o twoich potrawach. Nadal pamiętam twoje spaghetti. Ten rozgotowany makaron. Surowe mięso w sosie. Nie zmielone kawałki pomidora. Na samą myśl robi mi się nie dobrze. – mówił ze skwaszoną miną. – To co idziemy?
- Chodź, masz szczęście, że to prawie za rogiem, bo by mi się nie chciało iść. – powiedziała, ten tylko spojrzał na nią i pokręcił głową – No co? – zapytała
- Nic. Chodźmy.

Pokierowali się do najbliższego Nando’s i jak zwykle długo zajęło im zamawianie, bo nie mogli się zdecydować, na co mają ochotę. Odebrali zamówienie i pokierowali się do jedynego wolnego stolika w restauracji. 

4 komentarze:

  1. LOVE IT!
    Świetny blog, naprawdę fajnie piszesz. Nie wiem tylko, kim dokładnie jest dla Jo mały Ted? :D
    Pozdrawiam
    Doma
    love-someday-gonna-get-us.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Czekam na kolejny rozdział. Zapraszam do siebie: mixennka.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominuję cię do The Versatile Blogger. Więcej: http://do-you-know-i-still-love-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny rozdział? <333

    OdpowiedzUsuń